Apophis uderzy w Ziemię 13 kwietnia 2036 r.

Zaczęty przez mimeq, 13 Kwiecień 2012, 14:11

mimeq

http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/asteroida-uderzy-w-ziemie-to-prawdopodobne,1,5097629,wiadomosc.html


phobos

Z tego co wiem dopiero w okolicy 2029 będzie wiadomo z dostateczną dokładnością czy w 2036 trafi czy nie trafi w Ziemię. W 2029 będzie przechodzić w pobliżu Ziemi i jeżeli trafi w "dziurkę od klucza" średnicy kilkuset metrów to jej orbita zakrzywi się akurat tak, żeby w 2036 trafić w Ziemię. Tak czy inaczej nie martwiłbym się. Jeżeli trafi, to trafi w zachodnie wybrzeże USA  :P

Tobas

Cytat: phobos w 13 Kwiecień 2012, 14:22
Jeżeli trafi, to trafi w zachodnie wybrzeże USA  :P

Qrcze akurat wtedy tam planowałem wakacje   ::)

PoznanskaPyra

Jakaś rakieta z dobrą głowicą wodorową i po kłopocie  XD
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

Troll81

http://www.purdue.edu/impactearth/

proponuje spojrzec na tę symulację....

a martwić to sie będziemy jak juz będzie pewność....

phobos

Cytat: PoznanskaPyra w 13 Kwiecień 2012, 15:27
Jakaś rakieta z dobrą głowicą wodorową i po kłopocie  XD

W ten sposób można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc  ;)

Troll81

poza tym śmierdzi tu sensacyjnością na kilometr...

Crater shape is normal in spite of atmospheric crushing; fragments are not significantly dispersed.
Transient Crater Diameter: 9.91 km ( = 6.16 miles )
Transient Crater Depth: 3.51 km ( = 2.18 miles )
Final Crater Diameter: 13.4 km ( = 8.34 miles )
Final Crater Depth: 647 meters ( = 2120 feet )
The crater formed is a complex crater.
The volume of the target melted or vaporized is 1.31 km^3 ( = 0.314 miles^3 )
Roughly half the melt remains in the crater, where its average thickness is 17 meters ( = 55.7 feet ).

CytatW rezultacie kolizji na powierzchni Ziemi powstałby krater o średnicy tysiąca kilometrów, a pył wyrzucony do atmosfery zakryłby Słońce, co skutkowałoby zimą nuklearną, która pogrążyłaby Ziemię w nowej epoce lodowcowej i mogła trwać nawet dziesiątki tysięcy lat.

nijak mi z tej symulacji nie wychodzi krater 1000km....

apophis ma raptem 270m z kawałeczkiem. Jak taki groszek może wyrwać taką dziurę w powierzchni ziemi??

NASA initially estimated the energy that Apophis would have released if it struck Earth as the equivalent of 1480 megatons of TNT. A later, more refined NASA estimate was 880 megatons, then revised to 510 megatons.[3] The impacts which created the Barringer Crater or the Tunguska event are estimated to be in the 3–10 megaton range.[25] The 1883 eruption of Krakatoa was the equivalent of roughly 200 megatons and the biggest hydrogen bomb ever exploded, the Tsar Bomba, was around 50 megatons. In comparison, the Chicxulub impact, believed by many to be a significant factor in the extinction of the dinosaurs, has been estimated to have released about as much energy as 100,000,000 megatons (100 Teratons).

czyli ten apophis to jakieś 2,5 razy erupcja Krakatoa. NIe przypminam sobie by w 1883 roku wygineło życie na ziemi....

PoznanskaPyra

Cytat: phobos w 13 Kwiecień 2012, 15:52
Cytat: PoznanskaPyra w 13 Kwiecień 2012, 15:27
Jakaś rakieta z dobrą głowicą wodorową i po kłopocie  XD

W ten sposób można sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc  ;)
Czemu>? Rakieta poleci, pierd***nie w tą asteroidę i rozbije ją na kawałki, które spalą się w atm.
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

phobos

A skąd wiadomo że asteroida rozpadnie się na kawałki dostatecznie małe żeby spaliły się w atmosferze ?? W sytuacji rozwalenia asteroidy atomówką masz zamiast jednego dużego asteroidy kilka mniejszych, których miejsca upadku do tego nie możesz być pewien (jeżeli strzelałeś tuż przed uderzeniem w atmosferę). W rezultacie straty i problemy z ewakuacją są większe. Tak jak w przypadku ataku atomówkami, lepszy efekt daje 5 głowic po 1 Mt TNT niż jedna głowica 5 Mt TNT. Jest też problem całej masy małych odłamków które w wypadku takiego postępowania przelecą przez okolice ziemi, niszcząc wiele satelitów.

Najlepszym rozwiązaniem jest lekkie popchnięcie asteroidy odpowiednio wcześniej tak, żeby po tych kilku latach jednak nie znalazł się na kursie kolizyjnym. Może się wydawać, że to niemożliwe, bo asteoida duży i porusza się szybko itp. ale tak na prawdę potrzeba minimalnych sił. Jest wiele sposobów żeby to zrobić i wcale nie potrzeba do tego techniki z "Armagedonu"   ;)

PoznanskaPyra

Cytat: phobos w 13 Kwiecień 2012, 17:58
A skąd wiadomo że asteroida rozpadnie się na kawałki dostatecznie małe żeby spaliły się w atmosferze ?? W sytuacji rozwalenia asteroidy atomówką masz zamiast jednego dużego asteroidy kilka mniejszych, których miejsca upadku do tego nie możesz być pewien (jeżeli strzelałeś tuż przed uderzeniem w atmosferę). W rezultacie straty i problemy z ewakuacją są większe. Tak jak w przypadku ataku atomówkami, lepszy efekt daje 5 głowic po 1 Mt TNT niż jedna głowica 5 Mt TNT. Jest też problem całej masy małych odłamków które w wypadku takiego postępowania przelecą przez okolice ziemi, niszcząc wiele satelitów.

Najlepszym rozwiązaniem jest lekkie popchnięcie asteroidy odpowiednio wcześniej tak, żeby po tych kilku latach jednak nie znalazł się na kursie kolizyjnym. Może się wydawać, że to niemożliwe, bo asteoida duży i porusza się szybko itp. ale tak na prawdę potrzeba minimalnych sił. Jest wiele sposobów żeby to zrobić i wcale nie potrzeba do tego techniki z "Armagedonu"   ;)

Tylko, że jest trudny moment samego lądowania. Jakieś gówniane uszkodzenie tego "próbnika" i żegnaj Broadway-u. A tak to najwyżej jakiegoś satelitę się rozwali i tyle. Po za tym w asteroidę można pieprznąć w większej odległości od ziemi. Bo jeżeli jak zakładamy trafi na tą orbitę w 2029 to mamy czas na wysłanie na jej przyszły kurs odpowiedniego bum.

PS. Co do wysyłania asteroidy dalej, to kurs na słońce wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Jowisz to też dobry odkurzacz.
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

Troll81

ta asteroida ma raptem niecałe 300m średnicy. Każda solidniejsza atomówka ją zwyczajnie "wyparuje" poza tym 2029 będzie nas mijać ta gruda kosmiczna. poczekajmy aż zrówna się z nami i wtedy ją pieprznijmy. Odłamki siłą rozpędu se polecą ku słońcu.... nawet jak wrócą w 2036 to w jakiej ilości? ile z nich do tego czasu huknie w co innego? a nawet gdyby jakiś większy kawałek przetrwał i nie zmienił swoich planów w 2029 to 2036 możemy mu poprawić drugą atomówka.....

PoznanskaPyra

Kabum, chciałbym i nie chciałbym tego zobaczyć.
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

KrzychuP


PoznanskaPyra

Cytat: KrzychuP w 13 Kwiecień 2012, 23:05
Cytat: PoznanskaPyra w 13 Kwiecień 2012, 19:20
Kabum, chciałbym i nie chciałbym tego zobaczyć.

Nom  :arrr:

Chociaż, w ostateczności ustawie się i przyjmę gnoja na klatę  XD
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

Troll81

A potem kolanko i but do bramki anglikom....

PoznanskaPyra

Raczej but na drzewie kolano kilka metrów dalej i jak mówi wierszyk: Ręka, noga, mózg na ścianie. Reszta flaków na firanie.
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

Troll81

obawiam sie że w miejscu uderzenia nie będzie drzew, nie będzie ich nawet kilkaset metrów dalej. Nawet kilka kilometrów dalej, Tam będzie wciąż krater moze kilkadziesiąt kilometrów dalej będa jakieś drzewa... ale nie sądzę by zostały jakieś nogi...

PoznanskaPyra

Ale moja klata wyhamowała by kamulca  XD
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

Troll81

to przypakowana masz klatę żeby na niej taki krater zmieścić :D

phobos

Cytat: PoznanskaPyra w 13 Kwiecień 2012, 18:34
Cytat: phobos w 13 Kwiecień 2012, 17:58
A skąd wiadomo że asteroida rozpadnie się na kawałki dostatecznie małe żeby spaliły się w atmosferze ?? W sytuacji rozwalenia asteroidy atomówką masz zamiast jednego dużego asteroidy kilka mniejszych, których miejsca upadku do tego nie możesz być pewien (jeżeli strzelałeś tuż przed uderzeniem w atmosferę). W rezultacie straty i problemy z ewakuacją są większe. Tak jak w przypadku ataku atomówkami, lepszy efekt daje 5 głowic po 1 Mt TNT niż jedna głowica 5 Mt TNT. Jest też problem całej masy małych odłamków które w wypadku takiego postępowania przelecą przez okolice ziemi, niszcząc wiele satelitów.

Najlepszym rozwiązaniem jest lekkie popchnięcie asteroidy odpowiednio wcześniej tak, żeby po tych kilku latach jednak nie znalazł się na kursie kolizyjnym. Może się wydawać, że to niemożliwe, bo asteoida duży i porusza się szybko itp. ale tak na prawdę potrzeba minimalnych sił. Jest wiele sposobów żeby to zrobić i wcale nie potrzeba do tego techniki z "Armagedonu"   ;)

Tylko, że jest trudny moment samego lądowania. Jakieś gówniane uszkodzenie tego "próbnika" i żegnaj Broadway-u. A tak to najwyżej jakiegoś satelitę się rozwali i tyle. Po za tym w asteroidę można pieprznąć w większej odległości od ziemi. Bo jeżeli jak zakładamy trafi na tą orbitę w 2029 to mamy czas na wysłanie na jej przyszły kurs odpowiedniego bum.

PS. Co do wysyłania asteroidy dalej, to kurs na słońce wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Jowisz to też dobry odkurzacz.

Żeby asteroidę odchylić wcale nie trzeba na nim lądować. Jest kilka opcji, ale nie chce mi się pisać, jak jesteś ciekawy to z pewnością znajdziesz na wikipedii. Atomówki też wchodzą w grę, chociaż nie w tak holywoodzkiej postaci jak proponujecie. Do tego wcale nie są najłatwiejszym rozwiązaniem ze względu na trudność w kontrolowaniu tego co się stanie z asteroidą po detonacji.


Cytat: Troll81 w 13 Kwiecień 2012, 18:57
ta asteroida ma raptem niecałe 300m średnicy. Każda solidniejsza atomówka ją zwyczajnie "wyparuje" poza tym 2029 będzie nas mijać ta gruda kosmiczna. poczekajmy aż zrówna się z nami i wtedy ją pieprznijmy. Odłamki siłą rozpędu se polecą ku słońcu.... nawet jak wrócą w 2036 to w jakiej ilości? ile z nich do tego czasu huknie w co innego? a nawet gdyby jakiś większy kawałek przetrwał i nie zmienił swoich planów w 2029 to 2036 możemy mu poprawić drugą atomówka.....


Atomówka nie wyparuje asteroidy. Dowód poniżej
Dla asteroidy apophis pewne dane fizyczne są dość skromne, wiemy tylko że ma średnicę ok 270m. Dla tej wielkości asteoidy możemy dość łatwo oszacować masę. Gęstość asteroidów wacha się od 1500kg/m3 dla porowatych skalistych do ok 8000 kg/m3 dla asteroidów żelaznych. Mamy sporą szansę, że zakładając gęstość na 3000kg/m3 nie rozminiemy się zbytnio z prawdą, bo taka jest gęstość większości asteroidów skalistych. Możemy sobie z tego dosć łatwo policzyć, że masa planetoidy wynosi ok 2,7*10^10kg. Ciepło właściwe skał to ok 2000 J/(kg*K). Żeby stopić skałę potrzebujemy podgrzać ją do ok 1200K. Żeby ją "wyparować" jak proponował Troll prawdopodobnie ze 2-3 razy tyle. Z tych danych możemy sobie policzyć, że aby roztopić takiego asteroidę potrzebujemy 6*10^16 J, a żeby go odparować odpowiednio 2-3 razy tyle. Energia wybuchu 1 megatony tnt to 4.184*10^15 J. Jak widzicie, energia wybuchu 1 MT bomby atomowej jest o rząd wielkości mniejsza niż energia cieplna roztopionego asteroidy, czyli bomba po prostu nie jest w stanie nawet stopić asteroidy, nawet 1/10 jego masy. Nawet gdybyśmy byli w stanie wysłać tam odpowiednio większą bombę, (a takich już raczej wojsko nie posiada, bo doszli słusznie do wniosku, że większe zniszczenie sieje kilka mniejszych niż jedna duża) to i tak nie "wyparujemy" asteroidy, bo jest problem w postaci takiej, że przynajmniej 50% energii bomby i tak uleci w przestrzeń, bo detonujemy nad powierzchnią. Kolejna zła wiadomość, odparowanie skał nastąpi tylko na powierzchni. Zjawisko to nazywa się ablacja. Powierzchnia materiału w pobliżu którego zdetonowano ładunek atomowy rozgrzewa się niesamowicie szybko, następnie wyparowuje i tworzy coś w rodzaju warstwy izolacyjnej między detonacją a materiałem odparowywanym. Materiał odparowywany dostaje jednoczesnie sporego kopa ze względu na olbrzymią prędkość gazu powstałego z odparowanej powierzchni.  W latach 60tych nawet był projekt statku kosmicznego napędzanego eksplozjami atomowymi i ochroną była "tarcza" z miedzi, która była w stanie wytrzymać tysiące eksplozji, właśnie dzięki temu zjawisku które opisałem.

Podsumowując, jeżeli zdetonujemy atomówkę, nawet sporą, przy powierzchni asteroidy to w najlepszym wypadku popchniemy go w dość trudnym do przewidzenia kierunku i zrobimy na nim spory krater. Jeżeli asteroida nie trzyma się zbyt dobrze kupy to jesteśmy w gorszej sytuacji. Wtedy rozbijemy asteroide na mniejsze kawałki. Niektóre z nich może ominą ziemię, ale kilka pewnie trafi. Jak przy strzelaniu śrutem z shotguna. Więcej pocisków, łatwiej trafić.

I nie sugerujcie że odłamki "polecą ku słońcu czy w jowisza" albo że możemy je olać bo gdzieś odlecą bo nie ma na to szans. To nie ta skala energiii. Gdyby nawet cała energia atomówki 1MT została spożytkowana na ruch to zmieniłaby prędkość tej wielkości asteroidy o max 0,5 km/s. Jego średnia prędkość orbitalna to ponad 30km/s.


PoznanskaPyra

Jak pisałem o słońcu i jowiszu, to nie miałem na myśli odłamków po wybuchu, tylko skierowaniu asteroidy na kolizyjny kurs z którymś z tych obiektów. Wyparować asteroidy na 100% się nie da, ale rozerwać na szczątki owszem, byle na tyle małe, aby spaliły się w atmosferze. Tylko eksplozja musiała by nastąpić na powierzchni asteroidy.
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

Troll81

No to ja może uściślę co miałem na myśli. Nie myślałem o odparowaniu całej asteroidy (bo to niewykonalne przy eksplozji prowadzonej w kosmosie i do tego na powierzchni asteroidy. Chodziło mi o odparowanie części masy która spowodowałaby zmianę kursu asteroidy. Asteroida będzie nas mijać w 2029. Dość czasu by przeprowadzić kalkulacje w którym momencie zrobić bum by kamyk wszedł na kurs kolizyjny ze słoneczkiem...

Jeśli oderwą się odłamki to:
1 - ich kurs ulegnie radykalnej zmianie co raczej odsunie ryzyko zderzenia z ziemią
2 - część z nich będzie na tyle mała by nigdy więcej nam nie zagrozić a te większe przy ponownym spotkaniu znów potraktujemy nukiem :D

phobos

#22
Cytat: PoznanskaPyra w 15 Kwiecień 2012, 00:11
Jak pisałem o słońcu i jowiszu, to nie miałem na myśli odłamków po wybuchu, tylko skierowaniu asteroidy na kolizyjny kurs z którymś z tych obiektów. Wyparować asteroidy na 100% się nie da, ale rozerwać na szczątki owszem, byle na tyle małe, aby spaliły się w atmosferze. Tylko eksplozja musiała by nastąpić na powierzchni asteroidy.

Szczerzę mówiąc to jeżeli asteroida jest z litej skały to nie ma szans pokruszyć go tak dokładnie. Żeby takie fragmenty spaliły się w atmosferze muszą być na prawdę małe. Nie chcę zgadywać jak duże dokładnie muszą być meteory żeby dolecieć do ziemi ale nie ma co liczyć, że fragment wielkości samochodu się spali. Zwłaszcza w przypadku tego typu asteroidy, bo jego prędkosć względem ziemi jest stosunkowo mała, a więc tarcie będzie słabe, czyli mało się spali.

Wprowadzenie czegoś na kurs kolizyjny ze słońcem jest efektywnie równoznaczne z zupełnym wychamowaniem jego prędkości orbitalnej. Czyli zatrzymujemy ruch obiegowy obiektu wokół słońca i pozwalamy grawitacji zrobić swoje. To raczej nierealne.  Energia kinetyczna tego asteroidy to ponad 10^19 J, czyli 4 rzędy wielkości więcej niż z wybuchu atomówki 1MT. Wysłanie asteroidy na jowisza wymaga podobnego kopa tyle że w drugą stronę.

Cytat: Troll81 w 15 Kwiecień 2012, 00:22
No to ja może uściślę co miałem na myśli. Nie myślałem o odparowaniu całej asteroidy (bo to niewykonalne przy eksplozji prowadzonej w kosmosie i do tego na powierzchni asteroidy. Chodziło mi o odparowanie części masy która spowodowałaby zmianę kursu asteroidy. Asteroida będzie nas mijać w 2029. Dość czasu by przeprowadzić kalkulacje w którym momencie zrobić bum by kamyk wszedł na kurs kolizyjny ze słoneczkiem...

Jeśli oderwą się odłamki to:
1 - ich kurs ulegnie radykalnej zmianie co raczej odsunie ryzyko zderzenia z ziemią
2 - część z nich będzie na tyle mała by nigdy więcej nam nie zagrozić a te większe przy ponownym spotkaniu znów potraktujemy nukiem :D


Takie podejście jak tutaj przedstawiłeś jest bardziej realne, ale jak już pisałem, z bombami atomowymi i asteroidami jest spory problem, mianowicie, nie bardzo wiemy co się stanie. Jeżeli asteroida jest popękany to rozpadnie się na kilka mniejszych fragmentów i mamy większy problem niż mieliśmy przed strzałem. Dlatego też napisałem, że atomówką można bardziej zaszkodzić niż pomóc. Są bezpieczniejsze i dużo bardziej podatne na kontrolę sposoby zmiany kursu asteroidy. Jeżeli mamy dość czasu to nie musimy wcale grać na loterii z atomówką i liczyć, że asteroida zachowa się tak jak chcemy. Kilka przykładów:
1. Wysyłamy stateczek ważący kilka ton w pobliże tego asteroidy. "Parkujemy" go w pobliżu asteroidy, ale nie na jego orbicie. Dzięki temu nasz stateczek będzie na asteroidę spadać. Albo też asteroida będzie spadać na statek. Zależy jak patrzeć ;] Na stateczku mamy zamontowany silnik którym kontrujemy spadanie. Dzięki temu silniczkowi utrzymujemy się w stałej odległości od asteroidy, a dzięki przyciąganiu grawitacyjnym między oboma ciałami jesteśmy w stanie "holować" asteroidę za statkiem. Do takich zastosowań idealnie nadają się silniki jonowe czy VASIMR, mają mały ciąg ale dużo wiekszą efektywność niż klasyczne rakiety i mogą działać miesiącami.
2. Wysyłamy w okolicę asteroidy statek który rozsypuje na jednej jego stronie biały a na drugiej czarny proszek. Ciśnienie światła słonecznego stopniowo popycha asteroidę.
3. Wysyłamy masywny próbnik który z dużą prędkością rozbijamy o asteroidę.
To tylko przykłady, strategii jest dużo wiecej, te są chyba najprostsze w realizacji. Wszystkie wymagają przynajmniej kilku lat wyprzedzenia, bo zmiana prędkości asteroidy jest bardzo mała. Zaletą jest to, że nie musimy wysyłać atomówek w kosmos (wiadomo, usa i rosja robiłyby sobie nawzajem problemy, ktokolwiek by nie chciał tego dokonać...) i nie ryzykujemy rozbicia asteroidy na wiele potencjalnie groźnych kawałków.
Z atomówkami tez można zrobić względnie sprytną rzecz, wysłać ich kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt i detonować po kolei w stosunkowo dużej odległości od asteroidy. Lwia część energiii się zmarnuje, ale prawdopodobieństwo rozbicia asteroidy jest niskie. Fala uderzeniowa lekko go popchnie. Uzyskamy dość małe przyspieszenie asteroidy, ale jezeli mamy dość czasu to i tak będzie dość. 
Zawsze można też wylądować rakietą na powierzchni i klasycznie popchnąć asteroidę ale nikt jeszcze nie lądował na asteroidzie, jest to prawdopodobnie dość trudne ze względu na minimalne przyciąganie  ;)

Jeżeli chcielibyśmy uzyskać jakieś konkretne zmiany prędkości asteroidy to wtedy już tylko energia atomowa wchodzi w grę, ale ponownie, po prostu odpalać atomówki na powierzchni to dość ryzykowne zagranie. Moim faworytem w tej dziedzinie jest wykorzystanie jako napędu rakiety tego typu http://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Orion ale niestety ludzie boją się atomówek i to nigdy nie poleciało i pewnie szybko nie poleci  :( A szkoda bo to byłby skok w prędkości podróży podobny jak przesiadka z pociągu do odrzutowca.


PoznanskaPyra

Cytat: phobos w 15 Kwiecień 2012, 02:02
Cytat: PoznanskaPyra w 15 Kwiecień 2012, 00:11
Jak pisałem o słońcu i jowiszu, to nie miałem na myśli odłamków po wybuchu, tylko skierowaniu asteroidy na kolizyjny kurs z którymś z tych obiektów. Wyparować asteroidy na 100% się nie da, ale rozerwać na szczątki owszem, byle na tyle małe, aby spaliły się w atmosferze. Tylko eksplozja musiała by nastąpić na powierzchni asteroidy.

Szczerzę mówiąc to jeżeli asteroida jest z litej skały to nie ma szans pokruszyć go tak dokładnie. Żeby takie fragmenty spaliły się w atmosferze muszą być na prawdę małe. Nie chcę zgadywać jak duże dokładnie muszą być meteory żeby dolecieć do ziemi ale nie ma co liczyć, że fragment wielkości samochodu się spali. Zwłaszcza w przypadku tego typu asteroidy, bo jego prędkosć względem ziemi jest stosunkowo mała, a więc tarcie będzie słabe, czyli mało się spali.

Wprowadzenie czegoś na kurs kolizyjny ze słońcem jest efektywnie równoznaczne z zupełnym wychamowaniem jego prędkości orbitalnej. Czyli zatrzymujemy ruch obiegowy obiektu wokół słońca i pozwalamy grawitacji zrobić swoje. To raczej nierealne.  Energia kinetyczna tego asteroidy to ponad 10^19 J, czyli 4 rzędy wielkości więcej niż z wybuchu atomówki 1MT. Wysłanie asteroidy na jowisza wymaga podobnego kopa tyle że w drugą stronę.

Cytat: Troll81 w 15 Kwiecień 2012, 00:22
No to ja może uściślę co miałem na myśli. Nie myślałem o odparowaniu całej asteroidy (bo to niewykonalne przy eksplozji prowadzonej w kosmosie i do tego na powierzchni asteroidy. Chodziło mi o odparowanie części masy która spowodowałaby zmianę kursu asteroidy. Asteroida będzie nas mijać w 2029. Dość czasu by przeprowadzić kalkulacje w którym momencie zrobić bum by kamyk wszedł na kurs kolizyjny ze słoneczkiem...

Jeśli oderwą się odłamki to:
1 - ich kurs ulegnie radykalnej zmianie co raczej odsunie ryzyko zderzenia z ziemią
2 - część z nich będzie na tyle mała by nigdy więcej nam nie zagrozić a te większe przy ponownym spotkaniu znów potraktujemy nukiem :D

Takie podejście jak tutaj przedstawiłeś jest bardziej realne, ale jak już pisałem, z bombami atomowymi i asteroidami jest spory problem, mianowicie, nie bardzo wiemy co się stanie. Jeżeli asteroida jest popękany to rozpadnie się na kilka mniejszych fragmentów i mamy większy problem niż mieliśmy przed strzałem. Dlatego też napisałem, że atomówką można bardziej zaszkodzić niż pomóc. Są bezpieczniejsze i dużo bardziej podatne na kontrolę sposoby zmiany kursu asteroidy. Jeżeli mamy dość czasu to nie musimy wcale grać na loterii z atomówką i liczyć, że asteroida zachowa się tak jak chcemy. Kilka przykładów:
1. Wysyłamy stateczek ważący kilka ton w pobliże tego asteroidy. "Parkujemy" go w pobliżu asteroidy, ale nie na jego orbicie. Dzięki temu nasz stateczek będzie na asteroidę spadać. Albo też asteroida będzie spadać na statek. Zależy jak patrzeć ;] Na stateczku mamy zamontowany silnik którym kontrujemy spadanie. Dzięki temu silniczkowi utrzymujemy się w stałej odległości od asteroidy, a dzięki przyciąganiu grawitacyjnym między oboma ciałami jesteśmy w stanie "holować" asteroidę za statkiem. Do takich zastosowań idealnie nadają się silniki jonowe czy VASIMR, mają mały ciąg ale dużo wiekszą efektywność niż klasyczne rakiety i mogą działać miesiącami.
2. Wysyłamy w okolicę asteroidy statek który rozsypuje na jednej jego stronie biały a na drugiej czarny proszek. Ciśnienie światła słonecznego stopniowo popycha asteroidę.
3. Wysyłamy masywny próbnik który z dużą prędkością rozbijamy o asteroidę.
To tylko przykłady, strategii jest dużo wiecej, te są chyba najprostsze w realizacji. Wszystkie wymagają przynajmniej kilku lat wyprzedzenia, bo zmiana prędkości asteroidy jest bardzo mała. Zaletą jest to, że nie musimy wysyłać atomówek w kosmos (wiadomo, usa i rosja robiłyby sobie nawzajem problemy, ktokolwiek by nie chciał tego dokonać...) i nie ryzykujemy rozbicia asteroidy na wiele potencjalnie groźnych kawałków.
Z atomówkami tez można zrobić względnie sprytną rzecz, wysłać ich kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt i detonować po kolei w stosunkowo dużej odległości od asteroidy. Lwia część energiii się zmarnuje, ale prawdopodobieństwo rozbicia asteroidy jest niskie. Fala uderzeniowa lekko go popchnie. Uzyskamy dość małe przyspieszenie asteroidy, ale jezeli mamy dość czasu to i tak będzie dość. 
Zawsze można też wylądować rakietą na powierzchni i klasycznie popchnąć asteroidę ale nikt jeszcze nie lądował na asteroidzie, jest to prawdopodobnie dość trudne ze względu na minimalne przyciąganie  ;)

Jeżeli chcielibyśmy uzyskać jakieś konkretne zmiany prędkości asteroidy to wtedy już tylko energia atomowa wchodzi w grę, ale ponownie, po prostu odpalać atomówki na powierzchni to dość ryzykowne zagranie. Moim faworytem w tej dziedzinie jest wykorzystanie jako napędu rakiety tego typu http://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Orion ale niestety ludzie boją się atomówek i to nigdy nie poleciało i pewnie szybko nie poleci  :( A szkoda bo to byłby skok w prędkości podróży podobny jak przesiadka z pociągu do odrzutowca.

Można użyć asysty grawitacyjnej, nie trzeba kamlota do zera hamować.
WIZYTÓWKA
Kompy:
AMD Ryzen 9-3900X + GTX980Ti
Intel i5 4570 + HD7970

phobos

Ciekawa koncepcja. Najpierw musimy zamontować na apofisie spory silnik który pozwoli nam go wycelować w odpowiednie miejsce w okolicy ziemi, bo tylko przy użyciu Ziemi dla apofisa taka asysta ma sens. A potem wystarczy uporać się w publicznym oburzeniem że narażamy ziemię ryzyko przez kierowanie dużych asteroid w jej okolice :D

Troll81

ja tylko przypomnę że, jeśli w odpowiednim momencie detonowac nuka to zadne odłamki nam nie zagrożą... a wystarczy naprawdę drobna zmiana toru lotu asteroidy by odsunąć ryzyko. Dla przykładu

Skała wielkości auta (5m)
The projectile begins to breakup at an altitude of 47000 meters = 154000 ft
The projectile bursts into a cloud of fragments at an altitude of 35000 meters = 115000 ft.
The residual velocity of the projectile fragments after the burst is 8.8 km/s = 5.46 miles/s.
The energy of the airburst is 4.28 x 10^12 Joules = 0.1 x 10^-2 MegaTons.
No crater is formed, although large fragments may strike the surface.

skała wielkosci małego auta (3m)
The projectile begins to breakup at an altitude of 47000 meters = 154000 ft
The projectile bursts into a cloud of fragments at an altitude of 38800 meters = 127000 ft.
The residual velocity of the projectile fragments after the burst is 9.13 km/s = 5.67 miles/s.
The energy of the airburst is 7.96 x 10^11 Joules = 0.19 x 10^-3 MegaTons.
No crater is formed, although large fragments may strike the surface.

to przy założeniu gęstości 3kg/m3 i prędkości 11km/s przy wejściu w atmosferę pod kątem 45 stopni

takie skały naparzają w ziemię bez przerwy, Co roku spada na ziemię jakieś 40 000 ton meteorytów. Większość ląduje w oceanach (wszak blisko 2/3 powierzchni naszej planety to oceany i morza), z pozostałej części sporo ląduje na obszarach niezamieszkałych. Te co spadaja na tereny zamieszkałe tez rzadko wyrządzają szkody - (suchy dul, pułtuski)

np pułtuski
Spadek widziano w całej ówczesnej Polsce aż po Lwów, a także we Wrocławiu i Królewcu. Okazy z tego spadku należą do najliczniejszych polskich meteorytów i są dostępne we wszystkich większych polskich muzeach geologicznych. Polska jest w posiadaniu ok. 700 fragmentów. Pozostała, zdecydowana większość znajduje się w muzeach i kolekcjach zagranicznych. Największe okazy spadły w okolicach Rzewnia[5]. Spadek tego meteorytu opisywany jest jako najliczniejszy deszcz meteorytów kamiennych na świecie.

Obszar spadku – 127 km².
Masa całkowita spadku – 8863 kg
Liczba okazów – 68 780 (przeważnie po kilka gramów).
Największy znaleziony okaz – 9095 g

tak ze jak widzicie miał chłopak ze 3m^3 czyli wielkości auta, i co?? prawie 70k fragmentów....


goofyx

hmm, ale na Discovery Science mówili że ten Apophis zanim doleci na ziemie to już będzie nie szkodliwy dla nas i wyląduję na środku oceanu <- ktoś tu kłamie?

phobos


goofyx

Cytat: phobos w 19 Kwiecień 2012, 15:13
Telewizja. I internet.
No ale po co mieli by kłamać.
O tym Apophis'ie nie mówili jacyś tam ludzie tylko naukowcy

Troll81


goofyx

Cytat: Troll81 w 19 Kwiecień 2012, 16:34
taaaa. a tsunami?
o tym wspominali że może być.
ale asteroida przy uderzeniu w ziemie ma być ogólnie niegroźna.

Troll81

powiedz to uziom w których walnie tsunami. plus ciekawe ile wody odparuje do atmosfery i jak to zmieni nasz klimat...

goofyx

Cytat: Troll81 w 19 Kwiecień 2012, 17:52
powiedz to uziom w których walnie tsunami. plus ciekawe ile wody odparuje do atmosfery i jak to zmieni nasz klimat...
Pierwsze trzeba dożyć 2036roku <- a po drodze 21 grudnia 2012 koniec świata ;)
A wcześniej Euro2012 ;)

Troll81

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/roj-mikrosatelitow-zmieni-tor-lotu-asteroidy,1,5123452,wiadomosc.html

goofyx

Cytat: Troll81 w 07 Maj 2012, 12:25
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/roj-mikrosatelitow-zmieni-tor-lotu-asteroidy,1,5123452,wiadomosc.html
Czy ktoś naprawdę wierzy, że ta asteroida naprawdę w nas uderzy?
Ja osobiście nie wierzę.
W dobie kryzysu NASA i tym podobne instytucje mają bardzo uszczuplony budżet <- wprowadzenie małej paniki w kwestii zagrożenia z kosmosu bardzo im pomoże.
Za 10 lat naukowcy będą twierdzić, że to nie asteroida tylko zamaskowany statek zwiadowczy obcych <- wtedy ruszy kolejny wyścig zbrojeń.
Zawsze znajdzie się jakiś temat, który odwróci uwagę od prawdziwych ludzkich tragedii.