Spróbujmy tu z zabawą z innego forum - będziemy pisać bezsensowne opowiadanie. Każdy w swoim poście kopiuje post poprzednika i dopisuje swoją część.
przykładowy fragment opowieści z cmforum:
Cytat
Wczoraj wieczorem Beckham był głodny i chciał zjeść pasztetową z musztardą. Dostał od żony kawałek Snickersa z keczupem polany miodem złocistym. Wtem poczuł makaron czterojajeczny z Biedronki o smaku swetra. Pomyślał o Borucu i poszedł do McDonald's by zjeść bułkę z bananem. Następnie poszedł do toalety i znalazł tam prezesa leżącego obok pisuaru "Marysieńka". Próbował zrobić mu reanimację metodą masażową, lecz nadział się na Ronaldo bawiącego się w chowanego w szafie grającej przebój Backstreet. Postanowił potańczyć salsę w samotności. Niestety wylał kompot na Ronaldo juniora, niszcząc mu sweterek zrobiony z waty szklanej powlekanej kałem z podobizną nagiego Szopena w pozycji na wielbłąda europejskiego z cebulą. Tymczasem żona Beckhama ukradła członka PiSu i schowała go głęboko do szafy Lesiaka. Nagle znad klozetu wyskoczył Zbigniew Ziobro, który bardzo lubi serek Almette oraz Romka. Trzymał w ręce zardzewiały komplet przereklamowanych piersi oraz penisów. Konsternacja, jaka nastąpiła potem, skonsternowała skonsternowanych konserwatystów koncentrujących się na puszce skoncentrowanych koncentratów pomidorowych. Zagryzając je dyktafonem znanego wrestlera Chwalichrząszcza W. Tymczasem w szafie zazgrzytały dwa ziobra i sadło z bobra malgaskiego rewolucjonisty imieniem Falovyraś Kuraseros. Drzwiczki szafki rozpękły się, powodując rozgardiasz straszny. Aczkolwiek Victoria zdjęła tużurek ufajdany żelatyną zrobioną z włosów łonowych pawiana Romualda von Ludendorf. Debata pomiędzy Kaczuchą a Rzeżuchą dotyczyła kamikadze na Bangladesz przeprowadzonego przez Didę tęskniącego za maniakalnym aczkolwiek niebanalnym kaktusem. Historia ta zmęczyła prezentera TVPiS, który wybandżolił wypasionego Dżonego Anemika, zamykając szafę. Jednakże szafa pękła uwalniając krokodyla nilowego Żeromskiego, jednak ten podły marmur spersonifikował pragnienie alkoholiczne starej Bryndzowej. Banialuki tudzież kruki z torbami stały tam, gdzie pieprz kosztuje tyle marynowanych bibułek ile ziarno w spichlerzu bizantyjskim...
Na początek zacznę:
Pewnego pięknego
Pewnego pięknego poranka
Pewnego pięknego poranka różowy
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem gdy tygrysek
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie kture jadł z panią tygryskową
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas ogłądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy
Umieść cytat
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył
porąbane na kawałeczki ciało swojej
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Przestraszył się z deczka, bo nie nie mógł sobie przypomnieć
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. I owe gary mu się tej nocy przyśniły.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał
p.s. Szopler, niestety Twój fragment nie jest kontynuacją, Angelus był szybszy, a na pewno wyświetliło Ci się "podczas pisania wiadomości pojawiła się nowa odpowiedź"
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, , które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, , które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad zawartością cukru w cukrze.
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad zawartością cukru w cukrze. Ale to właśnie cukier był przyczyną jego problemów z
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad zawartością cukru w cukrze. Ale to właśnie cukier był przyczyną jego problemów z teściową gdy mu robiła
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad zawartością cukru w cukrze. Ale to właśnie cukier był przyczyną jego problemów z teściową gdy mu robiła słodkie truskawkowe dżemiki z laxigenem, które
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad zawartością cukru w cukrze. Ale to właśnie cukier był przyczyną jego problemów z teściową gdy mu robiła słodkie truskawkowe dżemiki z laxigenem, które jego ulubionymi. Tym razem jednak "Mamusia"
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia. Ale wtem zaczęły właśnie działać błękitne tabletki, które zjadł godzinę wcześniej kiedy nikt nie zauważył jak mu się podniosło czoło od tego ciągłego rozmyślania nad zawartością cukru w cukrze. Ale to właśnie cukier był przyczyną jego problemów z teściową gdy mu robiła słodkie truskawkowe dżemiki z laxigenem, które były jego ulubionymi. Tym razem jednak "Mamusia" znalawszy pobite gary zaczęła gotować w nich kompot z desek których tygrysek używał w dzieciństwie do strugania wariata