tak, to jest studnia bez dna... no i obowiazuje doktryna ("doxa") ze "panstwo nie moze zbankrutowac".... Oczywiscie, historia pokazuje, ze "moze". Wielokrotnie to sie stalo.
Jeszcze inny problem : KTO pozycza Panstwu? No bo banki, bankami, ale na koncu sa osoby posiadajace, a wiec osoby prywatne - tzw. "fizyczni", zywi ludzie. Jesli ktos pozycza pieniadze (np. kupujac obligacje panstwowe), to znaczy ze ma jakies pieniadze ktore mu nie sa aktualnie potrzebne. Znaczy : ma za duzo pieniedzy... Sa to np. rencisci, ktorych zrodlem dochodu sa emerytury, placone przez... Panstwo! Czyli ze: Panstwo pozycza bo "trzeba" placic rencistom emerytury. Oni tego ne wydaja, bo prawdopodobnie dostaja za duzo, a wiec im "zostaje". No i to co im zostaje to oni pozyczaja... Panstwu! W taki sposob (jak to sie mowi) "waz zjadl wlasny ogon", kolo sie zamknelo : Panstwo jest coraz biedniejsze, bo musi coraz wiecej pozyczac (nie tylko na emerytury, ale i na odsetki), a ci co byli (zbyt) bogaci (w tym przykladzie : emeryci) sa coraz bogatsi. Czyli ze ci co sa bogaci, sa coraz bardziej bogaci, a ci ktorzy sa biedni, coraz bardziej biedni : nozyce sie otwieraja w nieskonczonosc.
Przyklad - Japonia. Moze najbardziej zadluzony kraj na swiecie - 90 kilka % dlugu narodowego nalezy do... Japonczykow! A wiec pozyczaja oni sobie samym, na ich wlasne wydatki, co ich samych coraz wiecej kosztuje. Jaki to ma sens? Ja nie widze...
No poza zyskiem banksterow i innych spekulantow, oczywiscie...