Aktualności:

Nasza strona na Facebooku - poleć znajomym.

Menu główne

Historia z życia wzięta

Zaczęty przez emik, 10 Maj 2009, 21:43

Troll81

Umieść cytat
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której

KrzychuP

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA

PBT_marian_boss

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden

lolek

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego


Pigu

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa.

lolek

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się

Szopler

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą.

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma.


lolek

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego

Troll81

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika.


lolek

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie.


Szopler

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył

Troll81

porąbane na kawałeczki ciało swojej

Szopler

#56
Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Przestraszył się z deczka, bo nie nie mógł sobie przypomnieć

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy.


Troll81

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak

Pigu

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa.

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater


lolek

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik.


Troll81

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska.


lolek

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą.


Pigu

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze.

Troll81

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej.


Szopler

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła.

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary.


Angelus

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż

Szopler

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. I owe gary mu się tej nocy przyśniły.

KrzychuP

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał

p.s. Szopler, niestety Twój fragment nie jest kontynuacją, Angelus był szybszy, a na pewno wyświetliło Ci się "podczas pisania wiadomości pojawiła się nowa odpowiedź"

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w  pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną  podczas wirowania.


Pigu

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w  pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną  podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w  pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną  podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę.


Pigu

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w  pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną  podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko

emik

Pewnego pięknego poranka, różowy tygrysek, spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 16 w południe. Zdziwił się niezmiernie, bo jego zegarek był cały we krwi. Nie mógł sobie przypomnieć skąd owa krew się tam znalazła. Jeszcze wieczorem, gdy tygrysek kładł się spać na swoim łóżku z tłuczonych butelek, krwi na nim nie było. Aczkolwiek przypominając sobie fistaszki w czekoladzie które jadł z panią tygryskową zaczęło mu świtać w głowie, że nie rozliczył PITa. Łykając trochę wina wziął topór, który dostał od babci Gieni pod choinkę, i wybiegł do Biedronki. W "przelocie" chwycił niebieski koszyk w różowe słonie i pognał do stoiska z wazeliną, aby nasmarować ostrze topora, bo miał zamiar pograć w kulki. W pewnej chwili zauważył jednak, że wazelina nadaje się tylko do... no jak to wazelina - do smarowania pępka. Wrócił więc, ze swoim toporkiem do domu, zahaczając po drodze o aptekę, gdzie kupił błękitne tabletki na poprawę pamięci i te drugie na ... mole. Te bowiem upodobały sobie szafę w sypialni, a w szczególności jego ulubiony, wełniany kocyk. Był on bardzo mięciutki i co noc dobrze służył tygryskowi i jego pani podczas oglądania telewizji. Tego wieczoru jednak miał on zupełnie inne przeznaczenie. Niczym ręcznik potrzebny do międzygalaktycznych podróży posłużył za psa przewodnika. "Pies" ten miał wskazać tygryskowi drogę do krainy bólu i cierpienia, w której schowali się Talibowie próbujący w nocy ukraść jego zegarek. Przy pomocy topora rozłupał krwinkę pobraną z zegarka, aby z DNA które poddał badaniu w swoim tajnym laboratorium dowiedzieć się, że to sam Osama Bin Laden. Tygrysek pałający chęcią zemsty za ubrudzenie jego zegarka krwią postanowił wypić troszkę piwa niepasteryzowanego o smaku ananasa. Pomylił jednak puszki i napił się mleka - napoju, którego tygryski szczerze nienawidzą. I przełykając ostatnie krople przed oczami stanął ten moment w jego życiu jak kiedyś napił się kwasu - a w nocy nalał na kapeć, rano się budzi a kapcia nie ma. Na całe szczęście, a może nieszczęście mleko nie powodowało strat w garderobie tygryska. Niestety miało inny skutek, tygrysek nie tolerował laktozy i mleko powodowało u niego wytrzeszcz oczu i wypadanie włosów w okolicy sutków na ogonie, oraz przyrost błonnika. Biedny tygrysek chcąc ratować swoje włoski postanowił je ogolić i zakonserwować w formalinie. Pobiegł więc do piwnicy szukać odpowiedniego słoika. Schodząc po schodach zauważył porąbane na kawałeczki ciało swojej teściowej. Na szczęście był on niezrównany w układaniu puzzle i szybko złożył ją do kupy. Jednakże kupa pozostała jeno kupą, a teściowa jak nie żyła tak ożyła jako kac-kupa. Po tym męczącym wysiłku, nasz bohater postanowił wpaść na urodziny Emika, aby się z nim zaliczyć lekki zgonik. A, że zaliczali się namiętnie nawzajem to następnego dnia bolały ich dupska. Tygrysek po powrocie od Emika postanowił położyć się do łóżka z poznaną w drodze powrotnej świńską grypą. Wiedział, że co świńskie to najlepsze. Jednakże nawet świńska grypa miała problem z łóżkiem tygryska. Wszak tłuczone butelki to to co tygryski lubią  najbardziej. No może nie do końca. Jest bowiem jedna rzecz którą tygryski lubią bardziej od tłuczonego szkła. Bardziej od tłuczonego szkła tygryski lubią pobite gary. Dlaczego pobite spytacie? Dlaczego nie ocynkowane? Otóż teściowa jego zmusiła go do porąbania rzucając w niego garnkami. Chcąc ukryć zbrodnię schował gary pod prześcieradło, ale zapomniał że prześcieradło było już w  pralce, która osiągała trzecią prędkość kosmiczną  podczas wirowania. Tymczasem kornik zjadł sedes i zastanawiał się czym popić tą "sztywną" przekąskę. Na szczęście spłuczka była niedaleko i już po chwili z siłą wodospadu spłynęła na niego fala uniesienia.