Z życia wzięte ;)

Zaczęty przez apohawk, 03 Luty 2010, 22:16

apohawk

Było to kilka dni temu.

Zazwyczaj włączam kompa rano, przejrzę forum, jedno, drugie, maila przy śniadaniu i zostawiam włączonego, żeby sobie liczył, kiedy ja idę do pracy. Lecz ostatnio po przyjściu z pracy witał mnie smutny widok wyłączonego kompa, wg historii zgłaszania zadań do MW (1 WU raportowane co ok. 4 minuty, czyli dokładność czasu wcale nie najgorsza ;)) tak po południu, a jednego dnia to nawet przed 10. Ponieważ nie dało rady w ciemno zgadywać, czemu komputer wyłączył się kilka godzin temu, to pozostało czekać.
Dnia 3. czy 4. w godzinach wieczornych, gdy odszedłem od kompa na 2 metry, słyszę nagle "dżłuuu...", wyłączył się "mam cię!". Włączam, zaglądam do BIOSu i HW Monitor widzę temperaturę CPU ponad 60 st. C, a powinno w takiej sytuacji być góra 50, więc wniosek, "czas przyjrzeć się temperaturze CPU".
Nie miałem natenczas żadnego programu do monitorowania temperatury CPU. Spróbowałem CPU-Z, który miał wszystko poza aktualnymi temperaturami CPU. Następny był CoreTemp, który pokazał mi to, czego się obawiałem. Bez BOINCa temperatura rzędu 60C, a pod obciążeniem nawet 80C, wyłączał się chyba przy 85C.
Tak więc na piątek wieczór zaplanowałem czyszczenie kompa.
Otwieram, patrzę na wiatrak na CPU i oczysta sprawa, w wiatraku jest więcej kurzu niż powietrza.
Trza to jakoś wyczyścić. Wiatrak, który był dołączony do procesora ("BOX"), składał się, jak wiele mu podobnych, z kawałka żelastwa i wiatraka właściwego. Wiatrak właściwy przytwierdzony był do żelastwa, czymś co przypominało zwykłe śrubki. Jednak nie były to chyba zwykłe śrubki, gdyż moje próby odkręcenia w/w skończyły wywierceniem płytkich wzorów w w/w.
Cóż zrobić, trzeba zdjąć całość. Owa całość łączy się z procesorem warstwą mazi termoprzewodzącej... która skleiła się z procesorem dość mocno. Wobec tego na przemian próbowałem odkręcić śróbki i odczepić wiatrak od CPU/płyty głównej, z każdą iteracją zwiększając siłę i śmiałość poczynań, zgodnie z zasadą "nic na siłę, weź większy młotek".
Powyższe zmagania zdecydowanie wygrywa maź termoprzewodząca, która dała radę utrzymać CPU przy wiatraku, pomimo iż wiatrak w końcu wyciągnąłem (chyba ok. 3. iteracji), a CPU w gnieździe jest trzymane jakimś dziwnym mechanizmem, którym steruje się wajchą, do której nijak da się dostać nie zdejmując wcześniej wiatraka.
Po oczyszczeniu wiatraka ze złożonych tworów kurzopodobnych, nastał czas przemyśleć jak włożyć ten układ z powrotem. Próba włożenia układu w całości, dokładnie tak jak wyszedł skończyła się wygięciem kilku nóżek CPU. W tym momencie zaczynałem zdawać sobie sprawę z istnienia możliwości, że mogę nie mieć kompa w weekend i/lub trzeba będzie wyłożyć trochę kasy na nowy CPU i płytę główną, bo obecna obsługuje chyba tylko AM2.
Po kilku iteracjach następujących na przemian prób wciśnięcia śrubokręta między CPU a wiatrak oraz oderwania CPU od wiatraka za krawędzie CPU, zgodnie z wcześniej przytoczoną zasadą, udało mi się oddzielić jedno od drugiego.
Nóżki wyprostowałem śrubokrętem, włożyłem CPU do gniazda, wajcha dokująca na miejsce, względnie wyrównałem maź termoprzewodzącą, założyłem wiatrak, kolejna wajcha, tym razem dociskająca wiatrak do CPU, też na miejsce, włączam prąd w zasilaczu, włączam komputer, włączają się wiatraczki, diody i... tyle. Ekran czarny, CPU nie działa. Wyżej opisana wizja zaczyna nabierać kształtów.
Kierowany starą zasadą "jak już zepsułeś, to poeksperymentuj jeszcze trochę", zacząłem próby w wyjmowaniem i ponownym wkładaniem CPU do gniazda, a nuż coś niestykało ?
Podczas jednej z takich prób zauważyłem, że komputer się włącza normalnie, o ile wiatrak do CPU nie jest zamontowany, czyli jest nadzieja. Dalej okazało się, że komputer się włącza, o ile wiatrak nie jest dociśnięty do CPU przez tę wajchę, może być na zaczepach, ale nie może być dociśnięty.
Próbowałem dalej, bo tak wiatrak wiszący sobie luzem, to trochę dziwnie mi się wydawało. Na włączonym kompie sprawdzałem, w którym momencie komputer zdechnie, kiedy przełączam wajchę. Niestety komputer zdychał bardzo deterministycznie w tym samym momencie i moje plany dobrze zamocowanego wiatraka przepadły.
Zostawiłem więc ten wiatrak w mocowaniu nie do końca właściwym i postanowiłem przebadać temperaturę CPU podczas nie obciążonej pracy oraz przy włączonym BOINCu.
Ku mojemu zdziwieniu system pracował bardzo stabilnie i utrzymywał temperaturę CPU w okolicach 55-60 stopni C pod pełnym obciążeniem ze strony BOINCa.
I tak już zostało  ;D
No good deed goes unpunished.

Mchl

http://catb.org/jargon/html/magic-story.html

W nagłych wypadkach wzywać przez: mail: mchlpl[at]gmail.com | PM|mchl[a]boincatpoland.org

Troll81


krzyszp

Kilka lat temu kładłem sieć w pewnym domu kultury. Jedno z połączeń pomiędzy switchami wymagało kabla ok. 250 metrów, co jak wiadomo, daleko przekracza maksymalne, przewidziane normą 100 metrów. Dodatkowym utrudnieniem było to, że kabel ten musiał iść poprzez całą długość budynku poprzez strych (wilgoć, brak gniazdek elektrycznych), w dodatku w towarzystwie kabla zasilającego resztę budynku w prąd 240V - co również zbyt zgodne z normą nie jest...

Jakież było moje zdziwienie, gdy cała ta "pajęczyna" działała tylko przy spełnieniu dwóch warunków:
1. Kabel sieciowy musiał być położony bezpośrednio przy kablu elektrycznym...
2. Internet na drugim końcu sieci (za tym 250m odcinkiem kabla) był dostępny wyłącznie w sytuacji, gdy komputer udostępniający połączenie "stał" na Linuksie bądź... Windows 98!

Ostatnio, gdy dowiadywałem się, jak ta sieć dziś funkcjonuje, okazało się że aktualny admin tej sieci wynalazł wreszcie router, który radzi sobie z udostępnieniem internetu i zasobów bez potrzeby utrzymywania serwera, jednakże zanim to się udało, testował kilkanaście routerów!

Fajne zegarki :)
Należę do drużyny BOINC@Poland
 Moja wizytówka

Troll81

#4
do dziś sni mi się po nocach drukarka z centrum ekspedycyjno rozdzielczego poczty polskiej w warszawie:D stojąca na rozdzielni listów ekonomicznych niedalego maszyny FSM (Flat Sorting Machine)

Drukowała on tylko jedna kopie listu przewozowego (a maja być dwie, jedna zostaje w CER a druga jedzie z transportem) NIe ważne czy ustawiłeś 3 czy 4 czy 7 kopii w systemie, wychodziła 1. Wymiana drukarki też nie pomagała. nawet jesli dałes inny model innego producenta. Nawet wymiana całej stacji roboczej nie dawała rady. Przez rok najtęższe głowy nie dały rady tego naprawić :D Jak odchodziłem z firmy to nadal nie działało......

A teraz na pocieszenie
http://demotywatory.pl/883357/Unia-Europejska
Europejscy urzędnicy uznaliby wóz Drzymały za nieruchomość niezwiązaną z gruntem.....

syrian

Hehe, to pocieszenie ze strony UE jest cudowne  XD

Cytat: apohawk w 03 Luty 2010, 22:16
....i/lub trzeba będzie wyłożyć trochę kasy na nowy CPU i płytę główną, bo obecna obsługuje chyba tylko AM2......

jesli to jest plyta na AMD690 lub pokrewny z tej rodziny, to Athlony II i Phenomy II dzialaja w nich pomimo ze to podstawka AM2, nie dziala jedynie QnQ i nie jest poprawnie rozpoznawany przez bios,..aha i trzeba ubg biosu zrobic tak by obsługa AMD Athlon 64 X2 6000+ byla

Pantarhei

Na przyszłość polecam odkurzanie radiatora wąską końcówką odkurzacza ustawionego na małą moc. Nie trzeba bawić się w zdejmowanie chłodzenie i proca, a efekt jest ten sam.  :)
W związku z powyższym, wnoszę o przyznanie mi renty inwalidzkiej drugiej grupy.

Peciak

Swego czasu w pracy kserokopiarka zaczęła nam lekko brudzić kopie. Serwis jak to serwis kosztuje więc wybrałem się osobiście z polecenia szefa do wyczyszczenia ksera (te komputery Piotruś wszystkie naprawiasz i czyścisz to takie ksero przeczyścisz moment). Udałem się ja do rzeczonego kserografu i faktycznie po zdjęciu pokrywy syfu z proszku co nie miara. Nim pomyślałem wykonałem - wyje...łem całą butle sprężonego powietrza (butla 4 litrowa reduktor pistolet - taki patent strażacki) i dokumentnie oczyściłem wszystkie mechanizmy. Efekt piorunujący wszystkie kopie czarne (lustro ujebane w pyle proszkowym dokumentnie).
PS I. Naprawa trochę trwała i kosztowała a facet nie mógł sie nadziwić co to się stało (granat jaki wybuchł czy co)
PS II. Do dziś do ksera wzywa się serwis od ksera ...... i git.

,,Z szanowania wzajemnego wypływa moc wielka w chwilach trudnych."

Troll81

Gratulacje :D dobrze żee proszek tonera w biuro nie poszedł :D bo raczej niezdrowy jest :
D

TJM

U nas na serwisie na nie do końca wyjaśnione przypadki mówiło się 'UFO'.

Chyba najbardziej utkwił mi w pamięci przypadek komputera, który trafił na serwis z opisem problemu 'zawiesza się, wyskakują krytyczne wyjątki'.
Były to jeszcze czasy Win98, WinME i Win2000 (którego praktycznie nikt nie używał) - WinXP dopiero 'się produkował'.
Postawiłem kompa na warsztat i jak to przy tego typu usterkach było - odpaliłem na początek jakiegoś testera pamięci (chyba goldmemory), bo trochę to zawsze trwało i o ile nic innego nie było do roboty mogłem sobie w tym czasie net poprzeglądać %-)
Żadnych błędów nie wykazało. No to myślę sobie, pewnie problem z systemem. Klient powiedział, że danych żadnych nie ma i można formatować, więc długo się nie zastanawiałem tylko odpaliłem dziada z płyty serwisowej i sru format c:
No i tu się zaczęło piekło. System za cholerę nie chciał się zainstalować. W losowych momentach wyskakiwały błędy SUcośtam (typowe dla problemów z transferem plików lub zapisem na dysk). Kolejna przypuszczalna diagnoza więc: uszkodzenie dysku albo napędu CD.
Sprawdziłem z napędem serwisowym - to samo. Dysku nie było już na podstawienie, więc zostawiłem włączony jakiś soft diagnostyczny producenta i poszedłem do domu.
Rano wracam, włączam monitor - test dysku przeszedł, 0 błędów. No to myślę sobie k...a co jest. Może Win98 nie lubi tej płyty, sprawdzimy WinME.
Instalacja jakoś przeszła i już miałem się cieszyć i zastanawiać jak uruchomić 98, kiedy nagle zauważyłem dziwny objaw: komp dostawał jakby czkawki, co kilkanaście sekund po prostu jakby zawieszał się na chwilę - np. w połowie rysowania okna, postał z sekundę czy dwie i ruszał dalej.
No to teraz już byłem prawie pewien, że wina leży w karcie graficznej. Włożyłem jakieś serwisowe S3 Savage, nie zdążyłem jeszcze sterowników do niego poszukać i już nie musiałem, bo widziałem jak przy ładowaniu pulpitu czknęło parę razy pod rząd...
Jako że z typowych podzespołów została tylko płyta i procesor + ewentualnie zasilacz, wyduźdałem najpierw proca, a później jeszcze i płytę z serwisowego kompa. Dupa zbita, oczywiście sytuacja bez zmian.
Podstawiłem zasilacz - oczywiście to samo.
No to teraz mając już praktycznie całkowicie nowego kompa pomyślałem sobie, że to jakieś cuda się dzieją. Zastanawiałem się co robić dalej, w międzyczasie przeganiajac krytyczne wyjątki które zaczęły wyskakiwać nawet przy ładowaniu systemu.
W końcu złożyłem na stole z powrotem oryginalny sprzęcior, już bez wkładania do obudowy. Wkurzony do kwadratu włączyłem to, wyłączylem monitor i poszedłem do domu, w nadziei że się spali i będzie przynajmniej wiadomo co wymienić.
Następnego dnia była sobota, aż mi ciśnienie rosło na samą myśl o kontakcie z tym złomem. Wbijam na serwis, włączam monitor - patrzę a tu kurde sprzęcior chodzi, w nocy zwisa nie złapał. Bierę myszkę żeby coś na nim odpalić - myszka nie działa. No tak, nie podłączona.
Podłączam myszkę do PS2 i wciskam reset, bo oczywiście mega inteligentny system nie jest w stanie tak skomplikowanego urządzenia wykryć w locie. Nie zdążyłem jeszcze nic pomyśleć (bo kawa się dopiero gotowała %)), a tu na starcie systemu parę krytycznych wyjątków jeden po drugim, przegoniłem je spacją i się samo zresetowało.
Po resecie uruchomiło się, ale od samego momentu pojawienia się pulpitu czkawka.
Wku....ny profilaktycznie pociągnąłem za kabel od myszy, bez większej nadziei, no ale przecie to jedyne urządzenie które było obecne przy wszystkich testach (zwykle używaliśmy serwisowej, ale tu klient przytachał swoją i wydawała się lepsza). W momencie gdy kabel opuścił gniazdo, czkawka natychmiastowo ustała.
Przez takie gówno 2 dni w plecy i parę siwych włosów więcej %)

Podobne akcje często zdarzały się tez w erze slotowych Celeronów, kiedy to ludzie dość masowo wyzbywali się starych kompów, gdzie rządziły często jeszcze karty ISA i czasami co się dało wciskali do nowych maszyn. Wyobraźcie sobie, że czasami taki bubel jak karta dźwiękowa ISA przy niewłaściwej konfiguracji (na niektórych bywały jeszcze zworki do ustawiania np. IRQ) potrafiło okroić kompa do 1/3 wydajności albo wygenerować ciągłą czkawkę %)
Rozbawił mnie jeden koleś, który używał około 2-3 miesiace kompa, gdzie mysz reagowała z opóźnieniem (normalnie lag około 1s na kursorze), również klawiatura niezbyt działała w czasie rzeczywistym. Gość po prostu myślał, że tak musi być, a komp na serwis trafił z niezależnych przyczyn (z tego co pamiętam wymiana napędu CD).

W razie jakiejś pilniejszej sprawy - jestem często dostępny na kanale IRC B@P, na forum czasami zapominam zajrzeć lub nie mam czasu.