Jak wyglądają rozprawy w polskich sądach?

Zaczęty przez flaku, 16 Marzec 2014, 14:27

flaku

https://www.youtube.com/watch?v=6tuNCobXOlA&feature=player_embedded#at=146

Pantarhei

Tylko "szybka odpowiedź" działa.
Obejrzałem z zaciekawieniem i odpowiadam że tak nie wyglądają rozprawy w polskich sądach. No może we Wrocławiu ale to Lukaszja wie lepiej ;).

Materiał był montowany i nie wiadomo co było pomiędzy ujęciami. Nie wierzę, że oskarżony i jego obrońca nie mieli czasu na zadawanie pytań.
Świadkowie - skoro twierdzili, że nie pamiętają zdarzenia - musieli być "odczytani". To znaczy odczytano im ich własne zeznania jakie złożyli w postępowaniu przygotowawczym i musieli się do tych zeznań odnieść, a następnie odpowiedzieć na pytania prokuratora, obrońcy, oskarżonego i sądu. Przed wybuchami pana oskarżonego mamy cięcia więc nie wiem co się działo wcześniej.
Widać tez - delikatnie mówiąc - pewną sprzeczność pomiędzy tym co widzimy na nagraniu, a spokojnym i wyważonym opisem oskarżonego przed salą do mikrofonu. Zauważmy że do jego stanowiska i protestów nie przyłącza się wyraźnie adwokat. Być może wcale nie widział podstaw proceduralnych do protestów i pozwolił klientowi na przedstawienie wcześniej przygotowane.

Natomiast inną sprawą jest, że rzeczywiście może szlag człowieka trafić skoro w prostej sprawie czeka na wyrok 6 rok, a świadkowe są zwalniani. W praktyce jednak wygląda to często tak, że jest już spore opóźnienie i sąd wie ze nie przesłucha wszystkich na tym terminie, więc  może sobie pozwolić na zwolnieni świadka, co tak oburzyło oskarżonego.
W związku z powyższym, wnoszę o przyznanie mi renty inwalidzkiej drugiej grupy.

lukaszja

Przywołany do tablicy powiem tak:
Materiał nie nadaje się do oceny - został ewidentnie pocięty i jak znam życie - odpowiednio pod tezę "przygotowany". Zero obiektywizmu. A za takie odzywki na sali u mnie nie skończyłoby się na 1.000zł...

Troll81

wygląda na manipulację. Ale co fakt to fakt że sprawy w polskich sądach wleką się niemiłosiernie. Sprawa stłuczki dwóch aut. Ubezpieczyciel nie chce wypłacić odszkodowania. Jest 11 świadków, powoływani biegli. Sprawa trwa trzy lata.

lukaszja

Cytat: Troll81 w 16 Marzec 2014, 21:26
(...) Ubezpieczyciel nie chce wypłacić odszkodowania. Jest 11 świadków, powoływani biegli.
No ale czyja to wina? Sądu? To strony nie chcą dobrowolnie płacić, mają inicjatywę dowodową (stąd świadkowie) i nie zgadzają się z wnioskami opinii biegłych (stąd zarzuty do nich i często kolejne opinie). Nie bronię zawsze i wszędzie sądów, jednak w takim a nie innym tempie procedowania istotną rolę odgrywają same strony.   

AiDec

Ej, jakby strony mogly sie dogadac, to po co do cholery sad? Sad od tego wlasnie jest, zeby znalezc rozwiazanie tam gdzie strony nie moga. Nie broncie sadu stronami.



Bo jest paru kumpli :),
Bo jest parę w życiu dobrych chwil...


Moja wizytowka i sygnaturka

Troll81

chodzi mi raczej o to że pomimo zeznań świadków (w tym bezstronnych) ubezpieczyciel powołuje swojego "biegłego" który opowiada jakieś pierdoły. Całkowicie sprzeczne z zeznaniami świadków (które są spójne). Sąd po raz kolejny odracza sprawę i tak w koło Macieju. wynika z tego ze słowo "biegłego" ma większą wartość dowodową niż spójne zeznania kilkunastu ludzi. I tak wiem ze to wina ustroju prawnego a nie sędziego. Ale i tak się wkurzam  %)

Pantarhei

Powoływanie "swojego" biegłego na niewiele się zda ubezpieczycielowi ponieważ jest to opinia prywatna. Znaczenie dowodowe ma tak naprawdę jedynie opinia biegłego sądowego, czyli wyznaczonego przez sąd. Taka prywatna opinia może pomóc w podważeniu opinii biegłego sądowego w ten sposób, że przekona sąd do powołania kolejnego biegłego sądowego. Tutaj za przewlekanie postępowania odpowiadałby niekompetentny pierwszy biegły sądowy. (Co do tej konkretnej sprawy to można się cieszyć w sumie. Proces przeciwko ubezpieczycielowi więc pieniądze w zasadzie pewne. Należy to traktować jako lokatę na 13% bez podatku Belki ;) )

Co do uwag Lukaszja to zgadzam się z AiDec'em. To sąd jest dla ludzi a nie odwrotnie.
Fakt - wielość dowodów (zwłaszcza ze świadków) musi wpłynąć na długość postępowania. Ale za przewlekłość odpowiadają tak naprawdę drobne kwestie: Od wielkiego dzwonu zdarza się, że w przypadku choroby sędziego, inny bierze jego sesję (w sprawach cywilnych nie musi sądzić sprawy ten sam sędzia na każdym terminie). Wiadomo, że niektóre sprawy są zbyt złożone żeby z doskoku ktoś je poprowadził ale na takiej sesji jest mnóstwo sprawinek do załatwienia. Można przynajmniej przesłuchać świadków, "zabezpieczyć" dowody, ale łatwiej jest odwołać sesję albo zatelefonować z dnia na dzień, że sprawy nie będzie.
Kolejna kwestia - nagminne spóźnienia sędziów. Już nie chodzi o to, że rozprawy się przedłużają. Rzadko kiedy sędzia nie spóźnia się na pierwszą sprawę z wokandy, a słowa wytłumaczenia to już w ogóle ewenement choć powinny być kanonem. Ostatnio w Apelacyjnym czekałem równo godzinę na wywołanie choć poprzednia rozprawa zakończyła się o czasie - gdzie byli sędziowie i co robili nigdy się nie dowiem Potem takie spóźnienie skutkuje odroczeniem rozprawy bo choć świadek przyszedł, to nie ma czasu na jego słuchanie.
W procedurze też są gnioty. Ostatnio ze zdziwieniem dowiedziałem się, że postanowienie o dopozwaniu sąd może wydać jedynie na rozprawie. Efekt - zmarnowany termin rozprawy na ogłoszenie czegoś, co powinno przyjść pocztą. Pozwoliłem sobie zauważyć, że nawet jakby sąd złamał procedurę i wydał niezaskarżalne postanowienie o dopozwaniu na posiedzeniu niejawnym to i tak nie można by z tego uczynić zarzutu alpelacyjnego, no bo jaki to uchybienia mogło mieć wpływ na treść wyroku. Sędzia wzruszyła ramionami. Okazuje się, że łepscy sędziowie wydają na niejawnym i nikt nie robi z tego afery.
I to tak...
W związku z powyższym, wnoszę o przyznanie mi renty inwalidzkiej drugiej grupy.

lukaszja

Cytat: AiDec w 17 Marzec 2014, 08:10
Ej, jakby strony mogly sie dogadac, to po co do cholery sad? Sad od tego wlasnie jest, zeby znalezc rozwiazanie tam gdzie strony nie moga. Nie broncie sadu stronami.
AiDec - przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź. Nie bronię sądów (co przecież wprost napisałem!), pokazuję jedynie, że strony mają REALNY wpływ na szybkość postępowania. Często destrukcyjny.
Orzekałem 5 lat więc mam pewne doświadczenie. Przykładów mogę mnożyć na pęczki:
1. Jelenia Góra. Sprawa o eksmisję. Pozwany musi być przesłuchany, ponad 2 lata nie stawia się w sądzie, przedkłada prawdziwe zwolnienia lekarskie od uprawnionego lekarza sądowego o ciężkiej chorobie. Bada go też wyznaczony przez Sąd inny biegły. Faktycznie - ciężka choroba uniemożliwia stawiennictwo w sądzie. Nie stać go na pełnomocnika (nie ma zresztą takiego obowiązku!) a ma prawo i chce z tego skorzystać, by osobiście bronić swoich praw w sądzie. Czekamy aż wyzdrowieje...
2. Sprawa o zasiedzenie na wsi. Świadków: 37. Co chwila któryś choruje, wyjeżdża za granicę, ulega wypadkowi itp. Sąd dyscyplinuje świadków grzywnami ale i tak czas trwania to 3 lata.
Uprzedzając pytanie po co aż tylu świadków: Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że nie można "z góry" zakładać, że zeznania świadka będą nieprzydatne jeszcze przed przesłuchaniem danego świadka. Skądinąd jest to logiczne.   

Mogę podawać dziesiątki przykładów:
- umierają/przechodzą w stan spoczynku/awansują/przechodzą do innych zawodów sędziowie w sprawach karnych (cały proces od nowa),
- biegli wyjeżdżają za granicę, nie oddają akt (tak, nie oddają i już!), chorują itp.
- strony w trakcie procesu zmieniają zdanie (np. co do sposobu zniesienia współwłasności)
- swoje dokładają beznadziejnie głupie procedury (pokłony dla posłów),
i tak dalej i tak dalej.

Czy sędziowie są bez winy? Z pewnością nie! Tylko uczciwie patrząc na sprawę nie można ich ciągle i zawsze obarczać odpowiedzialnością za wszystko, jak to najczęściej bezkrytycznie czynią media. Ot i wszystko.

cp

Ok, opinia o wymiarze sprawiedliwości (nie tylko o sędziach) to efekt szkodliwych, głupich, wiążących ręce procedur? Procedur uchwalanych przez posłów? Zatem, dlaczego to sami zainteresowani nie zechcą tych szkodliwych, głupich, wiążących ręce procedur zmienić? Szczególnie, że budynek na wiejskiej aż roi się od przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości (i często nie są to 'automaty do wciskania guzików i podnoszenia rąk', a poselska 'pierwsza liga', jak Ryszard Kalisz, czy (były już poseł) Roman Giertych) - obecnie 47 sztuk (źródło: http://www.rp.pl/artykul/738362.html), więc 10% pogłowia ustawodawców.

lukaszja

Cytat: cp w 17 Marzec 2014, 12:43
Ok, opinia o wymiarze sprawiedliwości (nie tylko o sędziach) to efekt szkodliwych, głupich, wiążących ręce procedur? Procedur uchwalanych przez posłów?

Według mnie na opinię o wymiarze sprawidliwości składa się wiele czynników. A politycy i tworzone przez nich prawo jest jednym ale nie jedynym elementem psucia systemu. Przykładem jest chociażby słynna już tzw. "reforma Gowina" czyli zniesienie 79 sądów rejonowych  i wyznaczenie orzekającym tam sędziom nowego miejsca służbowego przez podsekretarzy stanu (Sąd Najwyższy uznał takie działanie za sprzeczne z prawnem), tzw. sądy 24-godzinne a ostatnio casus Trynkiewicza. 
Co nie zmienia faktu, że ludzie sądów nie lubią i tak już zostanie. Statystycznie bowiem, co druga osoba w sądzie przegrywa (prawo cywilne) a w karnych sprawach osób skazanych jest wyraźnie więcej niż uniewinnionych (strzelam, że proporcje wynoszą ok. 90-95% do 5-10%). No i kto jest temu winny? Sądy i sędziowie oczywiście :dunno: Bo kto się przyzna, że zwyczajnie nie miał racji...

cp

#11
To, co napisałem, to było raczej pytanie retoryczne. Mając (przynajmniej w teorii) bardzo duży wpływ na powstawanie aktów prawnych, przedstawiciele różnych zawodów prawniczych i instytucji wymiaru sprawiedliwości nie powinni mieć (przynajmniej w teorii) żadnego problemu z usunięciem szkodliwych procedur. A z jakiegoś powodu tego nie robią. Pierwszy wniosek, jaki się nasuwa, jest taki, że (generalizując) sędziom, adwokatom i innym stan obecny jest jak najbardziej na rękę; ewentualnie im to 'zwisa'. A idę o zakład, że już samo przyśpieszenie procesów dziesięciokrotnie zmniejszyłoby liczbę negatywnych opinii o sędziach. Odpowiednie zmiany w procedurach i kodeksach zlikwidowałyby też problem negatywnych opinii na podstawie głośnych, medialnych procesów (typu FOZZ, AmberGold, czy mamy Madzi) (to już lekkie zbaczanie z tematu i pustosłowie. Proszę zignorować)
BTW. Spotkałem się z opinią, że obecne ślamazarne tempo i inne problemy (przynajmniej w postępowaniach cywilnych, a więc tych najczęściej dotyczących zwykłego Kowalskiego) to zemsta zza grobu PRL. Kodeksy zostały napisane w głębokiej komunie, z myślą o twórczym stosowaniu prawa zgodnie z potrzebami władzy. A po obaleniu komuny w '89 nikt nie miał na tyle jaj, żeby napisać wszystko od nowa (w domyśle, bo opór środowisk prawniczych, kłótnie wewnątrz partii oraz pomiędzy partiami i wrzask medialny wystrzeliłyby autora pomysłu w polityczny niebyt z prędkością światła... w próżni).